Po czym poznamy, że drużyna jest turniejowa? Po pierwsze taka ekipa regularnie odnosi świetne wyniki w turniejach typu play-off. To tam – w Pucharze Europy, czy na Mistrzostwach Światach- może realizować swoje wielkie ambicje. Nawet już kilka dni później w meczu o mniejszą stawkę, o mniejszej temperaturze często rozczarowuje. Spójrzmy na AC Milan w 2007r. – Liga mistrzów zdobyta w świetnym stylu, a w Serie A do ostatniej kolejki walka o lokatę nr 4. Czyli po drugie – następuje absolutnie nieprzeciętna mobilizacja na te wyjątkowe mecze. Po trzecie – ekipy turniejowe rozkręcają się w trakcie turnieju. Można to dobrze zaobserwować zwłaszcza w przypadku drużyn narodowych, czyli w trakcie trwania MŚ lub Euro. Nie raz zdarzało się, że ostateczny tryumf odnosił zespół, który całe rozgrywki zaczynał po prostu słabo jak Hiszpania w 2010 r., czy przed dwoma miesiącami Portugalia. I tutaj muszę dorzucić „po czwarte” – nie uważam tych dwóch ostatnich drużyn za turniejowe, a powodem tego jest to, że wspomniane sukcesy to jedne z niewielu w ich historii. I to jest prawdopodobnie najciekawszy element układanki. Ciągłość i powtarzalność wyników, która jest niepodatna na zmiany zawodników i trenerów. Przyjrzyjmy się trzem modelowym, moim zdaniem, zespołom turniejowym. Mam tu na myśli reprezentacje Niemiec i Włoch oraz Real Madryt.
Niemcy – na MŚ 13 razy w strefie medalowej, czterokrotnie wygrali. Od dekady zawsze są w najlepszej czwórce na wielkich turniejach. Tą regularnością przewyższają nawet swojego wielkiego rywala, czyli najlepszą reprezentację Hiszpanii w historii. Przez wiele lat nie grali atrakcyjnej piłki, ale na końcu… Gary Lineker już Wam powie. A w ostatnich latach poza skutecznością (która wydaje się nieco osłabła) mogliśmy oglądać jak w efektownym stylu demolowali Argentynę, Anglię, Portugalię, czy Brazylię.
Włochy – wieloletni koszmar Niemców (ich awans po karnych liczy się jak remis), Hiszpanów (przełamanie włoskiej klątwy dopiero w 2012 r.) i wielu, wielu innych. Czterokrotni mistrzowie świata. Królowie piłkarskiego pragmatyzmu. Niech o wielkości Włochów jako footballowej nacji świadczy ich postawa w czasie minionego Euro. Byli drużyną właściwie bez wielkich gwiazd (przynajmniej w ofensywie), a dodatkowo jeszcze osłabioną przez kontuzje. W swoim pierwszym meczu podcięli skrzydła faworyzowanej przez większość znawców Belgii, a w 1/8 finału zagrali mecz doskonały i nie dali szans Hiszpanii. I choć Squadra Azzurra w ćwierćfinale była piłkarsko słabsza od Niemców, to trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby nie wybryki dwóch błaznów, którzy postanowili ćwiczyć wypady (Pelle) i skip A (Zaza) zamiast strzelić karnego, to nie Cristiano Ronaldo a Gigi Buffon mógł 10 VII podnieść puchar.
I w końcu Real Madryt – wybór, z którym pewnie nie wszyscy się zgodzą. Po pierwsze dlatego, że zwykle mówimy o drużynie turniejowej w kontekście reprezentacji. Po drugie pewnie wielu z Was cały czas pamięta niesławną klątwę 1/8 finału w Lidze mistrzów. Ale spójrzmy na najważniejsze dokonania Los Blancos – 11 Pucharów Europy. Drugi AC Milan ma ich 7, a ostatnie miejsce na podium okupują wspólnie Liverpool, Bayern i Barcelona, które mają 5 takich trofeów. I co ciekawe Real Madryt osiągnął to grając w „zaledwie” 13 finałach. Czyli 11 zwycięstw i 2 porażki. W całej historii Pucharu Europy. Dla porównania Bayern Monachium dwa finały Ligi Mistrzów przegrał od 2010 r. Jeśli spojrzymy na Real w czasach najnowszych, dostrzeżemy, że drużyna z Madrytu dochodziła ostatnio do półfinału już sześć razy z rzędu. To passa, którą nie może się poszczycić nawet Barcelona przeżywająca najlepszy okres w swojej historii.
Mamy zatem te trzy obrazki. I czy jestem w stanie powiedzieć, co decyduje o predyspozycji do uzyskiwania świetnych wyników na turniejach? Można to oczywiście zamknąć w pojęciu „mentalność”. Ale jakie są jej źródła? Sukcesy odnoszone przez dziesięciolecia były przecież odnoszone przez różne generacje, więc nie chodzi o charakter konkretnych graczy, czy trenera. Mentalność narodu/środowisko? Też nie pasuje. Hiszpania wciąż czekała na tryumf, gdy Real został uznany za najlepszy klub XX w. zaś Bayernowi mimo wszystko daleko do sznytu niemieckiej kadry. Raz jeszcze powtórzę – uważam, że funkcjonowanie takiego pojęcia jak drużyna turniejowa jest uzasadnione. Jednak jest to twór niejasny, o którym trudno powiedzieć coś na pewno i którego źródeł nie potrafię wskazać. Zatem jeśli pytacie mnie, jak to jest, że niektórzy mają to „coś”, a inni – nie, odpowiem słowami Jamnika z jednego z moich ulubionych sucharów – „Nie wiem, naprawdę nie wiem.”
Aleksander Potocki
0 komentarze: