Rüştü Reçber - bramkarz z wymalowanymi oczami

mistrzostwa świata 2002, Turcja

Kiedy latem 2002 roku jako dzieciak oglądałem swoje pierwsze świadome mistrzostwa świata, każdy element tego turnieju wydawał się być magiczny i fascynujący. Trzy mecze dziennie, reprezentacje krajów, o których istnieniu nie miałem bladego pojęcia, piłka z kapitalnym wzorem, telewizyjne intro z muzyką Vangelis, grzywka Ronaldo czy wreszcie Rüştü Reçber w bramce Turków z dziwnymi kreskami wymalowanymi pod oczami. 

Jak ma to miejsce w przypadku wielu bramkarzy, Reçber początkowo nie planował tarzać się po ziemi. Jako młody chłopak grał na prawym skrzydle, lecz jeden z trenerów dostrzegł w nim zadatki na solidnego golkipera. Podczas jednego z treningów Turek usłyszał, że ma całkiem niezłe warunki fizyczne, by zostać bramkarzem. Stanął więc między słupkami i został tam na dłużej.

W wieku 18 lat trafił do Antalyasporu. W nowej drużynie musiał pogodzić się z rolą zmiennika, często był nawet trzecim wyborem trenera. Reçber odznaczał się jednak ogromnym zaangażowaniem i potencjałem. Jego początki w dorosłej piłce zgrały się z początkiem trenerskiej ścieżki Fatiha Terima. Gdy Rüştü reprezentował barwy Antalyasporu, Terim pełnił funkcję selekcjonera młodzieżowej drużyny narodowej. Szkoleniowiec zadurzył się w umiejętnościach bramkarza i za punkt honoru wziął sobie wypromowanie chłopaka. Terim namawiał czołowe kluby ligi - Beşiktaş, Fenerbahçe lub Galatasaray - do zainteresowania się bramkarzem. Samego zawodnika również nieustannie zachęcał do transferu. Działania przyniosły skutek. Zawodnik miał podpisać wstępne porozumienie z Beşiktaşem. Transfer jednak nie wypalił. Rüştü miał wypadek samochodowy, co wpłynęło na decyzje władz potencjalnego pracodawcy o rezygnacji z transakcji.

Zamieszanie wykorzystało Fenerbahçe, które ostatecznie sięgnęło po młodego piłkarza. Żadna ze stron nie mogła żałować tej decyzji. Rüştü bronił dostępu do bramki “Żółtych Kanarków” w blisko trzystu meczach. To drugi wynik w historii klubu. Więcej meczów na koncie ma inny turecki bramkarz - Volkan Demirel, którego piłkarskie prządki losu często stawiały na drodze naszego bohatera. 

Na mundial do Korei i Japonii Rüştü jechał, mając już w swoim CV dwa tytuły mistrza kraju. Dla wielu, tak jak dla mnie, był postacią nową w piłkarskim panteonie bogów. Dla kibiców znad Bosforu był pewnym punktem drużyny narodowej. 

W Azji Turcy zagrali turniej życia. Z grupy wyszli z drugiego miejsca, różnicą goli wyprzedzając Kostarykę. Nie zdobywali wielu bramek, ale pochwalić się też mogli solidną grą w defensywie.. W ⅛ pokonali 1:0 Japonię, w ¼ wygrali 1:0 z Senegalem. W półfinale trafili na rywala z fazy grupowej - Brazylię. Rivaldo i Ronaldo bombardowali Reçbera, ale ten wydawał się być tego dnia w niekończącym się transie. Wrażenie to wzmacniały wspomniane wcześniej, wymalowane pod oczami czarne krechy. W taki sposób swoje twarze ozdabiali wojownicy. Radosław Majdan, który w lidze tureckiej spędził niepełne dwa lata, uważał natomiast, że linie te odbijały światło, czym miały pomagać bramkarzom, jednak teoria ta wydaje się być dość karkołomna i mało romantyczna. Poza tym, Rüştü w meczu półfinałowym był długowłosym wojownikiem. Wybijał dobitki, rzucał się pod nogi, wyciągał piłkę w sytuacjach wydawałoby się beznadziejnych. Skapitulował dopiero, gdy Ronaldo przełamał jego amok strzałem z czuba. 

Turcy wrócili z mistrzostw z brązowym medalem, a Rüştü dodatkowo z wyróżnieniem w postaci obecności w najlepszej jedenastce turnieju. Dwa lata później Pelé zaliczył go do grona 125. najlepszych piłkarzy na świecie. Reçber stał się ikoną tureckiej piłki.

W 2003 roku wygasł jego kontrakt z Fenerbahçe. Bramkarzem zainteresowane były największe europejskie potęgi. Gdyby nie drobna kłótnia z Wengerem, Turek trafiłby zapewne do Arsenalu. Ostatecznie wylądował w prowadzonej przez Franka Rijkaarda Barcelonie. Holenderski szkoleniowiec zachwycał się świeżym wzmocnieniem. Szykował Reçbera do roli pierwszego bramkarza, nazwał go nawet najlepszym golkiperem na świecie.

Rzeczywistość okazała się jednak bolesna. Turek miał problemy z językiem hiszpańskim, niechętnie się go uczył i nie był w stanie komunikować się płynnie z partnerami z obrony. Dla Rijkaarda była to sytuacja nie do zaakceptowania. Rüştü uważał natomiast, że bramkarz takiego kalibru nie powinien być trzymany na ławce z tak, z jego punktu widzenia, prozaicznego powodu. Po roku wrócił do Fenerbahçe na wypożyczenie, by po dwóch latach podpisać kontrakt na stałe. W Barcelonie zagrał raptem w czterech oficjalnych meczach.

Gdy w roku 2003 Reçber szykował się do zmiany otoczenia, realny był też transfer do Manchesteru United. Z drużyną z Old Trafford wiążą się dwie historie. Pierwsza nie jest zbyt wyjątkowa - ot, Rüştü w jednym z wywiadów przyznał, że jego bramkarskim idolem był Peter Schmeichel. Natomiast w 2004 roku, gdy Turek przyjechał z swoim Fenerbahçe na mecz Ligi Mistrzów do Manchesteru, wszyscy mówili o pewnym cudownym dzieciaku o niewiele znaczącym wówczas nazwisku Rooney. Zapytany na konferencji prasowej przed meczem o potencjalne zagrożenie ze strony Wayne’a, Rüştü odpowiedział, że “Rooney nie ma odpowiedniego doświadczenia” i nie jest zbyt dużym zagrożeniem. Następnego dnia, Anglik strzelił trzy gole i wyważył drzwi piłkarskiego salonu.

Z każdym sezonem pozycja Reçbera słabła. Pierwszym bramkarzem Fenerbahçe i drużyny narodowej został wspomniany wcześniej Volkan Demirel. Panowie bardzo się szanowali, ich współpraca układała się pomyślnie, jednak Rüştü pragnął odgrywać znaczącą rolę w drużynie. Zdecydował się więc na opuszczenie klubu.

Trafił tam, gdzie zacząć się miała jego poważna kariera, lecz plany pokrzyżował wypadek samochodowy. W 2007 roku Reçber podpisał kontrakt z Beşiktaşem. W nowym klubie do swojej gabloty z trofeami dołożył piąty tytuł mistrza Turcji i dwa krajowe puchary.

Podczas Euro 2008 przypomniał o sobie międzynarodowej publiczności. Fazę grupową przesiedział na ławce, między słupkami stanął dopiero w ¼ finału przeciwko Chorwatom. W meczu tym wystąpić nie mógł Demirel, który pauzował za czerwoną kartkę. 

Przez 90. minut utrzymał się bezbramkowy remis. Rüştü bronił doskonale. Jednak minutę przed końcem dogrywki zachował się dramatycznie. Wybiegł po piłkę na skraj pola karnego, ale Luka Modrić był szybszy. Chorwat uprzedził Turka, obrócił się z piłką i dośrodkował na głowę Ivana Klasnića, który uderzył do pustej bramki. Wydawało się, że jest już po wszystkim. Jednak dla Turków i dla samego Reçbera mecz jeszcze się nie skończył.

W drugiej minucie doliczonego czasu gry bramkarz rozpaczliwie wykopał piłkę w pole karne rywali. Zaliczył asystę. Piłka spadła pod nogi Semiha Şentürka, który doprowadził do remisu i serii rzutów karnych, w której to Rüştü obronił decydujące uderzenie i wprowadził Turków do półfinału. W 119. minucie bramkarz zstąpił do piekieł. Pół godziny później został bohaterem.

Rüştü Reçber bywał chimeryczny. Wzbudzał zachwyt i wyprawiał w bramce takie cuda, że Ronaldo, by go pokonać, musiał uciekać się do uderzeń z czuba. Lecz Turek potrafił też szokować w negatywnym kontekście. Tak jak wtedy, gdy w meczu eliminacyjnym do Euro 2004 przeciwko Anglii zdemolował Kierona Dyera w stylu Bruce’a Lee z “Wejścia Smoka”. Zrobił to w okolicach środkowej linii boiska. 

Na mecze wychodził ucharakteryzowany na wojownika i tak jak prawdziwy wojownik, dokonywał rzeczy, o których trudno zapomnieć.

1 komentarz:

  1. 31 yr old Software Consultant Shane Siney, hailing from Gimli enjoys watching movies like Body of War and Foraging. Took a trip to Cidade Velha and drives a Ferrari 250 GT LWB Berlinetta 'Tour de France'. zobacz

    OdpowiedzUsuń