Xabi Alonso - dżentelmen, który nie boi się pobrudzić


Piłkarz, który w swojej grze od lat łączy etos wojownika i dżentelmena. Mistrz podań. Nieustępliwy walczak. Oaza spokoju. Człowiek, który wygrał wszystko, co było do wygrania, a zarazem skromny facet, który najlepiej czuje się przy swojej rodzinie. Dla bliskich jest w stanie zrobić wszystko. Gdy jego oczekująca narodzin dziecka żona znalazła się w szpitalu, Liverpool przygotowywał się do meczu z Interem w ramach Ligi Mistrzów. Xabi Alonso postawił sprawę jasno – nie zagram, chcę być u boku swojej żony.

Czasem mówi się, że ktoś skazany jest na futbol. Xabi Alonso jest tego najlepszym przykładem. Jego ojciec, Miguel Angelo Alonso, trzykrotnie zostawał mistrzem kraju – dwa razy w barwach Realu Sociedad, raz w koszulce Dumy Katalonii. Na hiszpańskich boiskach wystąpił łącznie w 271 meczach, strzelił 41 goli. W reprezentacji narodowej rozegrał 20 spotkań i zdobył jedną bramkę – 18 października 1981 roku, w Łodzi, w wygranym przez Hiszpanów 3:2 towarzyskim meczu z reprezentacją Polski. Był, a jakże, środkowym pomocnikiem.


Młody Xabi Alonso dorastał i uczył się futbolu wraz z Mikelem Artetą, który był jego sąsiadem, a także najlepszym kumplem z lokalnej drużyny Antiguoko. Chłopcy marzyli o tym, by wspólnie stanowić o sile Realu Sociedad. Tymczasem, ich drogi się rozeszły. Alonso ostatecznie trafił do wspomnianego Realu Sociedad, natomiast Arteta wylądował w Barcelonie. Los jednak chciał, by obaj panowie ponownie na siebie trafili. Gdy Alonso był już zawodnikiem Liverpoolu, Mikel otrzymał ofertę z Evertonu. Przyjął ją, a do transferu zachęcał go sam Xabi. W ten sposób dwaj przyjaciele znów zamieszkali w jednym mieście, co więcej, po raz kolejny stali się sąsiadami, reprezentując przy okazji barwy wrogich klubów...



"Cichy człowiek i uroczy gość. Nie muszę mówić, jakim jest zawodnikiem. Wszyscy doskonale to wiedzą" - Pepe Reina
 
Alonso już w młodym wieku odznaczał się niesamowitą charyzmą. W wieku 19 lat został kapitanem Realu Sociedad. Ówczesny menedżer Biało – Niebieskich, John Toshack, przyznał, że nigdy wcześniej nie widział tak młodego piłkarza, który miałby tak wielki wpływ na resztę drużyny.

W 2004 roku Alonso trafia do Liverpoolu. W tym samym czasie pojawiła się też oferta z Realu Madryt, którą włodarze Realu Sociedad natychmiast odrzucili. W swoim pierwszym sezonie na Anfield Alonso rozgrywa mecz, którego już nigdy nie zapomni – finał Ligi Mistrzów w Stambule. W 60. minucie historycznego spotkania strzela wyrównującą bramkę, kilkadziesiąt minut później wznosi puchar Champions League w górę. 


Alonso nie strzela zwykłych goli. Jego pierwsza bramka w barwach Liverpoolu padła po bezpośrednim uderzeniu z rzutu wolnego. The Reds grali wówczas z Fulham i do przerwy przegrywali 0:2. W drugiej połowie na boisku pojawił się Alonso, a mecz zakończył się zwycięstwem Liverpoolu 4:2. 7 stycznia 2006 roku w meczu trzeciej rundy Pucharu Anglii przeciwko Luton po raz pierwszy strzela gola z własnej połowy. Pewien szczęśliwy Brytyjczyk obstawił wówczas u bukmachera takie wydarzenie i wzbogacił się o 25 tysięcy funtów. Dziewięć miesięcy później Alonso powtarza swój wyczyn. Bramka Newcastle znajdowała się 60 metrów od Hiszpana. Ten podniósł głowę, chwilę się wstrzymał i uderzył, a piłka wylądowała w siatce.

"Jestem pewien, że po zawieszeniu butów na kołku zostanie świetnym menedżerem." - Jose Mourinho

Jego odejście z Liverpoolu w 2009 roku wstrząsnęło szatnią The Reds. Jamie Carragher przyznał, że gdy dowiedział się o transferze Hiszpana, był zdruzgotany. Steven Gerrard, z którym Alonso stworzył duet marzeń, stwierdził po latach, że był wściekły na Beniteza za to, że ten sprzedał takiego zawodnika. Gerrard nie miał wątpliwości - „Był najlepszym pomocnikiem, z którymkolwiek grałem.” Sam Alonso nigdy nie zapomniał o czasie spędzonym na Anfield. W wywiadzie udzielonym w 2011 roku powiedział krótko - „Wciąż jestem kibicem Liverpoolu i pozostanę nim na zawsze.” Hiszpan obiecał także, że swojego syna wychowa na wiernego fana The Reds.

W Realu Madryt Alonso zdobywa sześć trofeów – dwa Puchary Króla, mistrzostwo kraju, Superpuchar Hiszpanii oraz Puchar Ligi Mistrzów i Superpuchar Europy. Finał Champions League z 2014 roku oglądał z trybun. Pauzował za żółtą kartkę, którą zobaczył w półfinale za faul na Schweinsteigerze. Gdy w finałowym spotkaniu przeciwko Atletico, Gareth Bale strzelił gola na 2:1, Alonso nie wytrzymał – zeskoczył z trybuny i szybko pobiegł cieszyć się razem z kolegami. 


"Gdybym kiedykolwiek został menedżerem Liverpoolu, Xabi Alonso zostałby moim asystentem." - Steven Gerrard 

Gdy latem 2014 roku Alonso przenosił się do Bayernu Monachium, pojawiły się głosy wątpiące w zasadność transferu. Pep Guardiola nie miał jednak wątpliwości - „Gdybym kupował go, by gonił za rywalami, powinienem był o nim zapomnieć. W tej roli byłby najgorszym piłkarzem na świecie. Sprowadziliśmy go, by zdominować rywali. I Bayern z Hiszpanem w składzie rywali dominował. Dwa mistrzostwa Niemiec, krajowy puchar i Superpuchar Niemiec – te trofea Alonso już zdobył. Za kilka miesięcy może dołożyć kolejne puchary. Już ostatnie w swojej karierze.

Pięknym zwieńczeniem jego bogatej przygody byłoby trzecie zwycięstwo w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Trzecie w barwach trzech różnych klubów. Do tej pory tej sztuki dokonał jedynie Clarence Seedorf. Kiedyś los doprowadził do ponownego spotkania Alonso i Artety w Liverpoolu, być może w tym roku powiedzie hiszpańskiego pomocnika do kolejnego bliskiego spotkania – tym razem z Pucharem Europy. Zwycięstwa Xabiego w najważniejszych piłkarskich rozgrywkach wiążą się bowiem z osobą Ancelottiego. Hiszpański pomocnik w 2005 roku wznosił trofeum po zwycięstwie nad drużyną prowadzoną przez Włocha. Dziewięć lat później to włoski szkoleniowiec triumfował – z Realem Madryt, w którym grał Alonso. Dziś obaj panowie ponownie pracują razem i przyświeca im jeden cel – 3 czerwca w Cardiff po raz kolejny chcą posmakować piłkarskiego nieba.


Na koniec jeszcze jedna wyliczanka. 114 meczów w reprezentacji narodowej. Mistrz Europy z roku 2008 i 2012. Mistrz świata z roku 2010. Piłkarz roku 2003 w Hiszpanii. Najlepszy pomocnik La Ligi w 2012 roku. Członek XI Roku 2011 i 2012 według FIFA. Piłkarz wybrany do najlepszej „jedenastki” Euro 2012. Członek Drużyny Sezonu 2013-14 UEFA Champions League. Wirtuoz środka pola. Wojownik, a zarazem dżentelmen, który nigdy nie zobaczył bezpośredniej czerwonej kartki. Legenda, która z końcem obecnego sezonu, żegna się z piłką. Z, jak sam przyznał, piękną grą, którą żył i którą kochał.

0 komentarze: