Ricardo - prześladowca Anglików



Konkurs rzutów karnych z ćwierćfinału Euro 2004 pomiędzy Portugalią a Anglią zapisał się w pamięci kibiców przynajmniej z dwóch powodów. Pierwszym z nich był strzał Davida Beckhama. Wielki piłkarz i jeszcze większy gwiazdor, wówczas już jeden ze słynnych madryckich Galacticos, wykonał jedną z najbardziej ikonicznych, i absurdalnych zarazem, "jedenastek" w historii turnieju. Anglik nie okiełznał potężnej mocy drzemiącej w kultowych korkach Predator i powybijał szyby w samochodach na parkingu pod stadionem. Później zdążył jeszcze nerwowo spojrzeć na kępkę trawy, z której kopał piłkę. Być może rzeczywiście, cytując Tomasza Hajtę, błąd popełniła murawa, bowiem kilka minut później rozczarowany Rui Costa także wpatrywał się w nieszczęsny zielony pęk.

W zupełnie innym nastroju mecz wspominać może portugalski bramkarz Ricardo. Wielkiej kariery klubowej nie zrobił. Większość swojej przygody z piłką spędził w ojczyźnie. W ciągu dziewięciu lat spędzonych w Boaviście wygrał mistrzostwo kraju w 2001 roku oraz Puchar Portugalii i Superpuchar Portugalii cztery lata wcześniej. W barwach Sportingu zdołał jedynie dojść do finału Pucharu UEFA w 2005 roku i wygrać Puchar Portugalii (2007 r.) Następnie nadszedł rozczarowujący okres w hiszpańskim Realu Betis i epizod w angielskim Leicester, po którym Ricardo powrócił do macierzy. Ricardo należał jednak do tej grupy piłkarzy, którzy przywdziewając koszulkę narodową, wchodzili na zupełnie inny poziom.

Wróćmy do serii jedenastek z ćwierćfinału mistrzostw Europy. Przez długi czas wydawało się, że Ricardo jest bezsilny. Oprócz Beckhama, każdy kolejny reprezentant Synów Albionu trafiał do siatki. Wynik 5:5 po szóstej serii. Wtedy swój marsz w kierunku pola karnego rozpoczął Darius Vassell. - "Spoglądałem na sędziego liniowego. Wydawało mi się, że za każdym razem, kiedy byłem blisko obronienia strzału, on wzdychał. Powiedziałem sobie - On chce żebyśmy wygrali" - wspominał po latach Portugalczyk. - "Spojrzałem na swoje ręce. Musiałem coś zrobić! Ściągnąłem rękawice. Do dziś nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Vassell wyglądał na mocno poddenerwowanego."

Anglik nie udźwignął presji - rozbrojony ze swoich rękawic Ricardo bez problemu obronił jego strzał, po czym wziął piłkę pod pachę i ustawił ją na jedenastym metrze. Sam chciał zakończyć ten pojedynek. "Przed karnymi powiedziałem trenerowi, że chcę strzelać, a on pozwolił mi uderzać w decydującej kolejce." Ricardo się nie pomylił. Strzelił mocno w prawy dolny róg bramki. David James nie miał żadnych szans. 6:5 dla Portugalczyków.

Dwa lata później, w ćwierćfinale mundialu, Anglicy ponownie trafili na starych znajomych. Mecz również zakończył się remisem i o awansie do półfinału znów zadecydować miał konkurs rzutów karnych. Ricardo zdawał sobie sprawę, co jest kluczem do zwycięstwa. Przed karnymi powiedział do kolegów z drużyny, że jeśli obroni strzał w pierwszej kolejce, Portugalia zwycięży. Zadanie nie należało do najłatwiejszych. Do piłki zmierzał Frank Lampard. Ricardo obronił jego strzał. W drugiej kolejce Owen Hargreaves okazał się lepszy od Portugalczyka. Następnie uderzać miał Steven Gerrard.

- "Nie potrzebowałem go rozpraszać. Gdybym to zrobił, sam nie byłbym w stanie się skoncentrować. Przyglądałem się mu, uczyłem się go, czytałem jego zachowanie. Gerrard nie chciał na mnie patrzeć. Na twarzy jego i pozostałych Anglików wypisane były słowa "O mój Boże". Ricardo obronił strzał Gerrarda.

Następny w kolejce był Jamie Carragher. Stres zjadł angielskiego obrońcę. Carragher nie wytrzymał presji i strzelił zanim sędzia dmuchnął w gwizdek. Musiał powtórzyć swoją próbę. W głowie Ricardo pojawiła się myśl, że podczas drugiego podejścia Anglik zmieni róg. Tak też się stało. Ricardo sparował piłkę na słupek. Obronił trzeci rzut karny. Więcej nie musiał. Cristiano Ronaldo zakończył ten ćwierćfinał. Portugalia awansowała do półfinału, Ricardo po raz kolejny doprowadził Brytyjczyków do łez. Dwa lata wcześniej spoglądał na arbitra liniowego i powtarzał w myślach, że sędzia mu kibicuje. Tym razem uciekał wzrokiem na trybuny, na twarze dwóch portugalskich kibiców otoczonych oceanem ludzi ubranych w białe koszulki.

Portugalczyk nie wystrzegał się błędów. Zdarzały mu się gorsze mecze i pechowe interwencje, jak ta z 2007 roku, kiedy to po strzale Jacka Krzynówka piłka uderzyła portugalskiego bramkarza w plecy i wtoczyła się do bramki. Zakończył karierę jako klubowy średniak i bohater reprezentacji. No i jako Bóg rzutów karnych, największy koszmar Anglików.

*Cytaty pochodzą z tekstów opublikowanych na telegraph.co.uk i uefa.com

0 komentarze: