Baśń, którą chcesz opowiadać swoim dzieciom


"Jego historia jest jedną z tych, którymi chcesz dzielić się z innymi. Jest jedną z tych baśni, które chcesz opowiadać swoim dzieciom i wnukom." - Paulo Maldini

W czerwonym trykocie Liverpoolu spędził na murawie blisko 56 tysięcy minut. W 690 meczach w barwach klubu z Anfield zdobył łącznie 180 goli. Jest szóstym asystentem w historii Premier League - decydującą piłkę dogrywał 92 razy. W swojej długoletniej karierze wygrał niemal wszystko. Wznosił Puchar Anglii, Puchar Ligi Angielskiej, Puchar UEFA, Ligę Mistrzów. Jako jedyny piłkarz w historii futbolu strzelał gole w finałach powyższych turniejów. Wygrywał w Superpucharze Anglii i Europy. Mimo tego, buty na kołku zawiesił jako piłkarz nie do końca spełniony. Zabrakło mu jednego trofeum - tego najcenniejszego. Mistrzostwo Anglii było już na wyciągnięcie ręki. Niestety, w meczu z Chelsea zdarzył się pamiętny upadek, a wraz z nim symbolicznie upadły marzenia...

"Steven Gerrard byłby kapitanem mojej światowej jedenastki marzeń" - Francesco Totti

Kariera Anglika stanęła pod dużym znakiem zapytania zanim na dobre się rozpoczęła. Młody Gerrard uwielbiał spędzać dnie, kopiąc piłkę na swoim podwórku. Pewnego dnia futbolówka ugrzęzła pod żywopłotem. Młodziutki Steven chciał ją sięgnąć nogą i wykopać spod roślinnego ogrodzenia. Niestety, zamiast w piłkę trafił w ogrodowe widły leżące za żywopłotem. Gerrard natychmiast trafił do szpitala. Jeden z lekarzy zajmujących się stopą Anglika stwierdził, że trzeba będzie amputować największy palec. W tamtym czasie Gerrard był już zawodnikiem Liverpoolu i być może ten fakt uratował przyszłą karierę dobrze zapowiadającego się zawodnika. Klubowy lekarz The Reds stwierdził, że o amputacji nie ma mowy i wszystko da się wyleczyć bez sięgania po ostateczne środki. Na szczęście miał rację - palec został uratowany, a wraz z nim jedna z najpiękniejszych piłkarskich historii w dziejach.

"Mój bohater. Mój przyjaciel." - Xabi Alonso

Steven Gerrard zadebiutował w barwach Liverpoolu 29 listopada 1998 roku w meczu przeciwko Blackburn Rovers. W początkowych etapach kariery zdarzało mu się grać na prawej pomocy, jednak jak sam twierdził czuł się tam źle. W październiku 2003 roku Gerrard zostaje kapitanem, opaskę przejmuje po Samim Hyppii. Anglik ma wtedy 23 lata i ofertę nowego, wiążącego na cztery kolejne sezony, kontraktu na stole. Oczywiście podpis zostaje złożony błyskawicznie.

"Nie mógłbym znieść tej myśli, że Liverpool ma kogoś tak dobrego, jak Roy Keane." - sir Alex Ferguson, rok 2000

W wieku 13 lat Steven Gerrard trafił na testy juniorskie w Manchesterze United. Nie było jednak mowy o tym, by przyszła legenda Liverpoolu zagościła w Teatrze Marzeń na stałe. Kilkanaście lat później na kartach swojej autobiografii Stevie G przyznał, że testy u największego rywala miały przyśpieszyć jedynie decyzję klubu z Anfield, który zwlekał z zaproponowaniem Gerrardowi kontraktu. Ostatecznie włodarze Liverpoolu propozycję złożyli, a Manchester United przez wiele kolejnych lat cierpiał z powodu walecznego Anglika.

"Pewnego dnia w hotelu podczas zgrupowania reprezentacji powiedziałem do niego - Przyjdź do United. Zaczął się śmiać i odpowiedział: Zrobię to pod warunkiem, że ty przejdziesz do Liverpoolu." - Gary Neville

Skoro o walce mowa - Gerrard był wojownikiem z krwi i kości. Jest rekordzistą Liverpoolu jeśli chodzi o czerwone kartki. W czasie swojej pięknej, czerwonej kariery obejrzał je sześciokrotnie. Ostatni raz w styczniu 2011 roku podczas spotkania przeciwko Manchesterowi United. Legendarny pomocnik pojawił się na boisku wraz z rozpoczęciem drugiej połowy, a po kilkudziesięciu sekundach opuszczał je ze spuszczoną głową. Atak na nogi Andera Herrery był jednak na tyle brutalny, że decyzja sędziego mogła być tylko jedna.

"Gram dla Ciebie Jon - Paul"

Słowa te kończą wspomnianą już wcześniej biografię Stevena Gerrarda. Jon - Paul Gilhooley był starszym o dwa lata kuzynem legendarnego pomocnika The Reds. Młody chłopak darzył Liverpool ogromnym uczuciem. W 1989 roku znalazł się na jednej z trybun stadionu Hillsborough. Został zadeptany przez kibiców ukochanego klubu. Był jedną z najmłodszych ofiar tamtej tragedii. Stevie G nigdy nie zapomniał o starszym kuzynie. Grając na chwałę Liverpoolu, oddawał równocześnie hołd Jonowi - Paulowi, który każdy mecz swojego bratanka na pewno oglądał gdzieś z góry...

"Niewielu piłkarzy odrzucało oferty z Realu Madryt. Gerrard to zrobił i to mówi wszystko o jego lojalności wobec Liverpoolu." - Zinedine Zidane


Nie jest tajemnicą, że w latach swojej świetności był pożądany przez największe kluby na świecie. Chelsea kusiła go nieustannie - bez powodzenia. Carlo Ancelotti bardzo często powtarzał, że gdy był menedżerem Milanu chciał ściągnąć Anglika do siebie. Nad wizją wspólnej gry w jednej drużynie z Gerrardem wielokrotnie rozpływali się Kaka i Andrea Pirlo. Nic z tego. O Anglika zaciekle walczył też Real Madryt. Zinedine Zidane powiedział kilka lat temu, że sam chodził do gabinetu Florentino Peraza i namawiał go do sprowadzenia pomocnika The Reds. Gerrard wiedział jednak jedno - "Liverpool jest klubem numer jeden." Można tylko żałować, że Anglik nie zakończył kariery w czerwonej koszulce z Livebirdem na piersi.

"Wciąż pamiętam jego twarz i wypisany na niej grymas bólu. Mimo tego, Gerrard ciągle walczył. Włożył w ten mecz wszystko to, co miał w sobie najlepsze. Dla swoich kolegów był wzorem do naśladowania." - Paulo Maldini

"Wygralibyśmy tamto trofeum, gdyby nie Steven Gerrard. Grał wielki mecz, zmienił wszystko." - Gennaro Gattusso

Kiedy piłkarze Liverpoolu zeszli do szatni po upokarzających 45 minutach tureckiego finału Chamipons League, Steven Gerrard wziął sprawy w swoje ręce. To on, jak kapitan, miał poruszyć szatnię do tego stopnia, że na drugą połowę wyszli całkiem inni zawodnicy. To on miał odegrać główną rolę tamtej pamiętnej nocy. "Wszystko co jest związane z tamtym meczem, pozostanie we mnie do końca mojego życia."

Steven Gerrard już nigdy nie zagra w meczu o stawkę. Już nigdy nie wygra Premier League. Steven Gerrard zdobył jednak coś więcej -  główne miejsce w panteonie liverpoolskich bogów.

0 komentarze: