Paris Saint-Germain, Borussia Dortmund, Manchester City, Juventus i Milan, tylko te wielkie kluby urwały punkty Realowi Madryt w tej dekadzie w fazie grupowej Champions League. Przed środowym meczem nikt nawet nie śmiał nawet śnić, że do tego grona dołączy mistrz Polski.
Legia, która wróciła do Ligi Mistrzów, na pierwszy ogień trafiła na zespół prowadzony przez Thomas Tuchela i od razu zanotowała największą porażkę w historii swoich występów w europejskich pucharach (w 197 meczu, licząc wszystkie rozgrywki uznawane oficjalnie przez UEFA ). Wynik 0:6 przyniósł duży wstyd i wydawało się, że kolejne wysokie porażki w fazie grupowej są nieuniknione. Co prawda, w Lizbonie Legia straciła tylko dwie bramki, ale już w Madrycie, gdzie dobra postawa nie przełożyła się na końcowy wynik, aż pięć.
Arkadiusz Malarz w wywiadzie udzielonym po meczu na Santiago Bernabeu stwierdził, że Legia zdobędzie swoje pierwsze punkty już w następnym meczu, czyli u „siebie” z....Realem Madryt. Praktycznie każdemu ten plan wydawał się nierealistyczny i odbiegający nawet od marzeń, tym bardziej że Wojskowi nie mogli liczyć nawet na wsparcie kibiców, przez wybryki których UEFA nałożyła na Legię karę finansową i zamknęła stadion. Jedyną nadzieją był fakt, że Legia wreszcie zaczęła wygrywać w lidze. Jednak gdzie polska Ekstraklasa, a gdzie najlepsze rozgrywki na świecie? Dwa zupełnie inne bieguny.
Piłka nożna lubi być nieprzewidywalna, dlatego kocha ją mnóstwo osób na całym świecie. Miliony fanów kochają takie spotkania jak to, które mogliśmy zobaczyć w środowy wieczór na cichym stadionie przy Łazienkowskiej. Cicho było na trybunach, ale na pewno nie w polskich domach. Legia sprawiła jedną z największych sensacji XXI wieku w Lidze Mistrzów i zremisowała z galaktycznym Realem 3:3. Ba, zabrakło 8 minut, żeby Real wyjeżdżał z Warszawy na tarczy. Jednak po 57 sekundach meczu nic na to nie wskazywało. Gareth Bale popisał się fenomenalnym strzałem z woleja i wyprowadził Królewskich na prowadzenie. W 35 minucie Malarza pokonał jeszcze Benzema i sytuacja na boisku wydawała się klarowna. Chyba nikt w Polsce nie pomyślał nawet, że Legia jest w stanie cokolwiek ugrać. A potem ... Nastąpił prawdziwy renesans. Wojskowi powstali majestatycznie, jak feniks z popiołów. Odjidja-Ofoe, Radovic i na końcu Moulin. Trzy cudowne bramki i w 83 minucie każdy przecierał oczy ze zdumienia. Co prawda, dwie minuty później wyrównał Mateo Kovacic, ale remis to ogromny sukces Legii. Mimo że stołeczny klub nie jest zbyt lubiany w Polsce, a niektórzy nawet mówią, że albo się Legię kocha albo nienawidzi, to przypuszczam, że nawet w Łódź czy w Kraków wczoraj się cieszyły i były dumne, że ta polska piłka ligowa jednak nie „zginęła”.
Wojskowi mają naprawdę słaby sezon, jeśli popatrzymy tylko na wyniki, ale z drugiej strony nigdy nie zarobili tak dużo pieniędzy w tak krótkim czasie. Jest początek listopada, a Legia już zainkasowała 70 milionów złotych. To oznacza, że dzięki Champions League dostaną więcej od UEFA niż budżet na cały rok każdego z... 15 polskich klubów występujących w Ekstraklasie. Co prawda, byłoby jeszcze więcej, gdyby nie wybryki kibiców podczas meczu z Borussią Dortmund, które łącznie kosztowały Legię ponad milion złotych, ale z drugiej strony tylko za wczorajszy mecz z obrońcą tytułu, podopieczni Jacka Magiera wyrwali nie tylko cenny jeden punkt, ale także 2.3 miliona złotych do klubowej kasy!
Legia uwierzyła (głównie dzięki Jackowi Magierze), że można ze wszystkimi powalczyć. Nie ma znaczenia, że każdy piłkarz Realu, który wystąpił wczoraj w podstawowym składzie był droższy niż....cała ekipa Legii( może z wyjątkiem Fabio Coentrao). Pieniądze nie grają, ale pokazują tylko na papierze, jakie są dysproporcje pomiędzy jedną a drugą drużyną. Liga Mistrzów nie jest wcale taka straszna jak ją malują, a Dawid nie zawsze musi przegrać z Goliatem.
Jacek Magiera idealnie wkomponował się w zespół. Nie boi się podejmować ważnych decyzji. Czy za Besnika Hasiego przy wyniku 2:2 z Realem Madryt na boisko zostałby wprowadzony Prijović, a następnie Kucharczyk? Zapewne nie. Magiera wiedział, że takiej szansy na pokonanie obrońców tytułu nie będzie miał zapewne nigdy i zamiast się bronić, postanowił zaatakować. Zaryzykował i brakowało naprawdę niewiele, żeby zgarnął 3 punkty. Takiego trenera Legia potrzebowała. Wreszcie Wojskowi mają swój styl, ale przede wszystkim chęci i zaangażowanie do gry.
Oby w Dortmundzie Olivier Kahn w studiu telewizyjnym powiedział : „ Wychodzisz super atmosfera, cały stadion ludzi i potem oglądamy dwie ofensywne drużyny, które pokazują europejski poziom”. Taka Legię chcemy oglądać i taką Legią chcemy się zachwycać.
Bartek Błażejewski
0 komentarze: