To
był wyrok. Oliver Kahn rozpaczliwie dreptał w kierunku nadlatującej
piłki, interweniując wpadł jeszcze na słupek, ale koniec końców nie był w
stanie zapobiec egzekucji. Wyciągając piłkę z siatki, mógł jedynie z
niedowierzaniem kręcić głową. Juninho Pernambucano znowu to zrobił. Po
raz kolejny w magiczny sposób zamienił rzut
wolny na gola. Co z tego, że bramka oddalona była o 35 metrów, a
dostępu do niej strzegł jeden z najlepszych ówcześnie bramkarzy na
świecie.
"Jest moją inspiracją"
Powiedzieć, że Juninho słynął z rzutów wolnych, to nie powiedzieć nic. Brazylijski rozgrywający zdefiniował je na nowo. Mówisz wolny - myślisz Juninho. Sprawił, że stały się równie zabójcze co rzuty karne. On wręcz nauczał piłkarski świat, jak uderzać stojącą piłkę. Jednym z jego uczniów był Andrea Pirlo. Cały rozdział w autobiografii włoskiego piłkarza poświęcony jest Brazylijczykowi.
"Ten człowiek robił z piłką nieprawdopodobne rzeczy. Był jak dyrygent, który dyryguje swoją orkiestrą za pomocą batuty trzymanej stopą. [...] Obserwowałem go, kolekcjonowałem nagrania jego strzałów, zbierałem nawet stare fotografie, których był bohaterem. Starałem się podpatrzeć gdzie kopie piłkę, a nie jak to robi. Dlatego kiedy wychodziłem na boisko, by ćwiczyć rzuty wolne, nie mogłem trafić w bramkę."
"Sekret Juninho był moją obsesją. Myślałem o tym codziennie. Olśnienie nadeszło, gdy siedziałem w toalecie. Zrozumiałem, że magicznym rozwiązaniem jest to, w jaki sposób Juninho uderza piłkę, a nie gdzie celuje - tylko trzy palce powinny mieć kontakt z piłką."
Następnego dnia Pirlo wcześniej pojawił się na boisku treningowym. Zastał tam jednego z członków sztabu, który przygotowywał plac do zajęć. Włoch poprosił go o piłkę. Ustawił ją kilkanaście metrów od bramki, wziął rozbieg, uderzył futbolówkę i trafił do pustej bramki. Chwilę później piłka ponownie ugrzęzła w siatce. Sekret został złamany, lecz powtarzalność Brazylijczyka była nie do przebicia.
Przed mundialem w Brazylii Juninho odwiedził ośrodek treningowy reprezentacji Włoch. Spotkał się tam między innymi z Andreą Pirlo. Po wizycie komplementował włoskiego pomocnika - "Pirlo jest demonem. Nie tylko skopiował moją technikę strzału, on ją ulepszył. Gdybym nadal grał, starałbym się stać od niego lepszym, ale musiałby mnie nauczyć swojego sposobu."
Juninho przebył drogę, którą rzadko podążają gwiazdy brazylijskiego futbolu. Zanim trafił na Stary Kontynent zdążył rozegrać ponad 100 meczów w barwach Vasco da Gama. Dwukrotnie wygrał ligę brazylijską, tryumfował też w rozgrywkach Copa Libertadores. Z tamtym okresem wiąże się pewna niesamowita historia. Juninho jednego dnia wystąpił w dwóch meczach rozgrywanych w dwóch różnych państwach. We wrześniu 1999 roku najpierw pojawił się na boisku w spotkaniu przeciwko Argentynie, by kilka godzin później, wraz z kolegami z Vasco da Gamy, lecieć do Urugwaju na konfrontację z Clubem Nacional de Football.
Do Lyonu trafił w wakacje dwutysięcznego roku. Dwa lata później Olympique zdobywa pierwszy w historii tytuł mistrza Francji. Rozpoczyna się kosmiczna era. Juninho prowadzi swoich kolegów do siedmiu z rzędu tryumfów w lidze, Lyon trzykrotnie osiąga ćwierćfinał Ligi Mistrzów. Nikt nie chce grać przeciwko klubowi ze wschodniej Francji, wszyscy boją się maszyny napędzanej m.in. przez brazylijskiego pomocnika. W 2009 roku Juninho opuszcza Lyon i trafia do Kataru. Wraz z jego odejściem kończy się mistrzowska passa Olympique'u. Od 8 lat klub nie jest w stanie nawiązać walki o krajowy tytuł.
W styczniu 2014 roku Juninho Pernambucano zdecydował, że więcej wolnych już nie wykona. Zakończył swoją profesjonalną karierę w dniu swoich 39. urodzin. Na zwołanej z tej okazji konferencji prasowej zalał się łzami. Bramkarze odetchnęli z ulgą - wcześniej to oni płakali z powodu ustawiającego piłkę na trzydziestym metrze Brazylijczyka...
Przemek Gołaszewski
0 komentarze: